Minimalne środki, maksymalne napięcie!
„Do granic” to hiszpański thriller psychologiczny, który zamyka się w zaledwie 77 minutach i niemal w całości rozgrywa się w jednej przestrzeni, a mimo to nie można oderwać od niego oczu. Ten festiwalowy przebój zdobył niemal 30 nagród na całym świecie. Krytyka okrzyknęła go „masterclassem z suspensu”, a na portalu Rotten Tomatoes ma obecnie ocenę 100% – zarówno od krytyków filmowych, jak i od widzów.
Diego i Elena chcą rozpocząć nowe życie w Stanach Zjednoczonych. Dopilnowali wszelkich formalności, jednak zostają zatrzymani na nowojorskim lotnisku. Prowadzone przez służby migracyjne przesłuchanie stawia pod znakiem zapytania nie tylko powody, dla których chcą zamieszkać w USA, ale także ich relację. Ile tak naprawdę wiedzą o sobie? Ile sekretów wytrzyma ich związek? Jak szybko można stracić zaufanie do najbliższej osoby? „Do granic” stawia niewygodne pytania, mnoży wątpliwości, zasiewa ziarno niepokoju i rozciąga wokół bohaterów misterną sieć podejrzeń.
Ten rozegrany w klaustrofobicznej atmosferze film, w którym liczy się każde drgnięcie powieki i każda kropelka potu, przypomina inne minimalistyczne i bezbłędnie wyreżyserowane produkcje, takie jak „Winni” i „Locke”. Jednak w tle intymnej opowieści o związku, którego losy ważą się na naszych oczach, „Do granic” podejmuje także dyskusję o niewidzialnym przywileju, złym pochodzeniu i ludziach, którzy boją się latać, chociaż to nie wysokość budzi w nich paniczny lęk. Relacje między USA, Europą i resztą świata są przecież równie skomplikowane, jak związki między ludźmi, a przekraczanie granic zawsze jest ryzykowne.